Potrzeba lasu

survival nocleg w lesie

Ludzie skupiają się na tym, by włożyć do swojej głowy kolejne cegiełki. W przypadku programistów są to, np. kolejne frameworki czy bazy danych. Za to mniej czasu spędzamy na metanauce lub na zrozumieniu samego siebie, własnego mózgu. Bo trudniej nam zrozumieć korzyści z takiej praktyki.  Jednakże trud kryje za sobą nagrodę, zwycięstwo i tron mrozu… Więc dziś poznamy kawałek zwierzęcej natury człowieka, który tylko kilka pokoleń przed nami żył zupełnie inaczej.

A ja oglądając Ekwipunek Dźwigany CodziennieAlfieAestheticsBushcraftowego uświadomiłem sobie, że po przejściu podstawowego szkolenia technik przetrwania praktycznie porzuciłem survival. Poza kilkoma przeczytanymi książkami i powolnym kompletowaniem sprzętu nie robiłem nic w tym kierunku. A przecież najważniejsze dla przetrwania są umiejętności przechowywane bezpiecznie w mózgu. Dlatego postanowiłem, że kolejnym krokiem musi być wyprawa do lasu z noclegiem. Samotna.

Długi deszcz

Pewnego wieczoru po prostu spakowałem plecak i zasnąłem. Następnego dnia prognoza pogody sprawdziła się, a ja patrzyłem na las bezustannie skrapiany delikatnym deszczem. Jednak po coś miałem tę zieloną plandekę budowlaną i chęć sprawdzenia jak to jest w lesie w nocy. Ruszyłem więc w drogę, by poszukać dogodnego miejsca. Między dwoma solidnymi sosnami rozłożyłem plandekę i przygotowałem miejsce do spania. Wtedy przestało padać i mogłem w spokoju podgrzać sobie liofilizowane risotto i je zjeść. Przeszedłem się kilka razy dookoła w poszukiwaniu zombie, morderców, błądzących 12-letnich dziewczynek i wróżbitów. Znalazłem tylko jedną wiewiórkę i jednego motocyklistę, który rykiem silnika wypłoszył wszystkie okoliczne strzygi.

okno na las w tarpie/plandece

Byłem sam. Słyszałem tylko powoli kapiące z koron drzew krople. Kapały, kapały i kapały. To był jedyny dźwięk, który słyszałem przez resztę nocy. I to przez tę kanonadę odczułem, jak mózg reaguje na zagrożenie i nowe otoczenie. Byłem cały czas czujny, próbowałem nasłuchiwać potencjalnych wrogów, przyjaciół, obiadu. Co kilka minut przegrywałem z wyobraźnią i słyszałem kroki, pękające gałęzie, spadające ptasie kupy. Serce biło mi bardzo szybko. Buzowała we mnie adrenalina, która przygotowywała mnie na potencjalną walkę o przetrwanie.  Po chwili uspokajałem się i znów chciałem zasnąć. Kilka napadów strachu po rząd sprawiało, że zalewał mnie pot. Decyzja o rozpięciu śpiwora czy o przekręceniu się na drugi bok trwała bardzo długo. Nierówne podłoże wydawało się nieznośnie niewygodne. Zaraz potem powodem dyskomfortu była zwisająca nad twarzą moskitiera. Czułem się niepewnie i bezradnie, ale wiedziałem, że jeśli uda mi się uspokoić to w końcu zasnę. Albo będę już tak zmęczony, że padnę na pysk. Chyba jednak padłem na pysk.

Okres bezkleszczowy

Nie rozpalałem ogniska, nie zryłem nawet ściółki, więc po obozie został tylko bardziej suchy kawałek ziemi. Początek sierpnia i deszczowe warunki sprawiły, że komary, ani kleszcze nie były żadnym problemem. Nowe ślady użytkowania zostały chyba tylko na nowym nożu, którym zrobiłem kilka śledzi do rozłożenia plandeki. Reszta została w głowie i na kilku fotkach.

Co dokładnie zostało w głowie? Radość z podjęcia wyzwania. Duma z jego zakończenia. Wspomnienie bardzo dziwnego uczucia tuż po przebudzeniu. Jednocześnie poczułem wtedy, jak bardzo jestem wykończony, żywy i ciągle sam w głuszy.

Mam dalsze plany co do kolejnych wypraw w las. Może samotny nocleg zimą. Może kilkuosobowa wyprawa z wędkami. Każda opcja wydaje się ciekawa i mam nadzieję, że poczuję las nocą jeszcze w tym roku.

Chodzisz do lasu? Lubisz survival? A może powinieneś?